Czy Ford i RTR zbudowali właśnie elektrycznego SUV-a do driftu?

Ford Mustang do driftu

Brzmi jak wpieniona wiewiórka po dragach, wygląda jak lodówka do zabudowy… przed zabudową, ale mieli tylnymi kołami jak prawdziwy samochód do driftu. O czym mowa? No właśnie nie do końca wiem. Prawdopodobnie o nowym, elektrycznym aucie amerykańskiego driftera, Vaughn Gittin Jra. Miłośniku motoryzacji, lepiej usiądź, bo to projekt, który może przyprawić Cię o zawał.

Bardzo nietypowy projekt

To nie będzie długi tekst, bo w sumie nie ma o czym pisać. Na początku lipca na YouTube’a ktoś wrzucił filmik ukazujący dość nietypowe auto w czasie testów. Biała fura praktycznie bez przodu i tyłu, z klatką bezpieczeństwa, napędem na tył, sporą chłodnicą na plecach i na szerokich kapciach lata po asfaltowym placu gdzieś w Karolinie Północnej.

Na tym etapie to w sumie nic nie zwykłego, bo przecież wielu kierowców testuje swoje wyczynowe auta w wersji sauté, zanim nadwozie będzie kompletne, pokryte piękną grafiką i okraszone uchwytami do GoPro. Ciekawiej się robi, kiedy zdasz sobie sprawę, że auto ma czterodrzwiowe nadwozie (najpewniej SUV-a) i ewidentnie jest elektrykiem. To mieszanka, której wielu fanów tradycyjnej motoryzacji może nie znieść.

Coś tu śmierdzi (i nie chodzi o opony)

To „szpiegowskie” wideo nagrane przez gościa, który sapie tak głośno, jakby właśnie wymknął się Demagorgonowi z gardła, prawdodpobnie wcale nie jest takie szpiegowskie. Przedstawione na nim auto to niemal na pewno nowy, elektryczny Ford Mustang Mach-E po ciężkich modyfikacjach. A bardzo emocjonalne zachowanie autora filmiku wydaje mi się trochę przerysowane. Wiele osób sugeruje, że ukazanie się tego nagrania w sieci to żaden przeciek, tylko marketingowa ustawka amerykańskiego producenta. Jeśli to prawda, to fakt, że właśnie piszę ten tekst, a Ty go czytasz, oznacza, że wszystko poszło zgodnie z planem.

Ken Block czy Vaughn Gittin Jr.?

Początkowo trudno było jednoznacznie powiedzieć, co to za projekt, kto dokładnie za nim stoi i kto ostatecznie będzie jeździł autem. Wprowadzone modyfikacje od początku sugerowały, że to wyczynowy egzemplarz, a nie sportowa wersja elektryka, która ma trafić do seryjnej produkcji. Wśród kandydatów do wskoczenia za kierownicę typowani byli przede wszystkim – związani z Fordem – Ken Block i Vaughn Gittin Jr. Ale ostatnie posty w mediach społecznościowych tego drugiego chyba rozwiały większość wątpliwości.

Vaughn Gittin Jr.!

Dokładnie 15 lipca Vaughn Gittin Jr. napisał na Facebooku i Instagramie (oczywiście po angielsku): „Byliśmy bardzo zajęci w warsztacie RTR Vehicles wkładając ponad 10 tys. roboczogodzin w budowę czegoś, co uważam za najbardziej znaczący i epicki projekt, jaki powstał do tej pory. Rezultatem naszej niesamowitej współpracy z partnerami z Ford Performance jest nic innego, jak zmieniająca zasady i perspektywę maszyna. Nie mogę się doczekać, kiedy ją zobaczycie!”.

We have been very busy at the RTR Vehicles lab putting in over 10,000 man hours building what I consider to be our most…

Posted by Vaughn Gittin Jr. on Wednesday, July 15, 2020

Opisowi towarzyszył krótki teaser ukazujący asfaltowy plac poprzecinany śladami opon. Dołączono też do niego ścieżkę dźwiękową złożoną z odgłosów piszczących opon, wkręcanej na obroty V-ósemki oraz rozpędzonego auta elektrycznego (lub pracującego wiertła dentystycznego – nie jestem do końca pewien). Może go obejrzeć sami. Mało tego, w następnych dniach drifter (a raczej jego dział PR) wrzucił jeszcze dwa filmiki z wnętrza auta. Vaughn Gittin Jr. siedzi w nich na prawym fotelu, a auto testują Ken Block (którego przedstawiać nie muszę) oraz 18-letnia Hailie Deegan, którą Amerykanie znają ze startów w serii ARCA, czyli czegoś w stylu NASCAR.

Elektryczne auto do driftu?

Na obu nagraniach widać wyraźnie, że mamy do czynienia z autem elektrycznym. W środku nie zauważyłem żadnego drążka zmiany biegów, a przypływ – a bardziej tsunami – momentu obrotowego jest natychmiastowy. A jakby ktoś miał wątpliwości, że chodzi o elektrycznego Mustanga Mach-E, to każde nagranie kończy plansza z podświetloną na niebiesko sylwetkę konia, czyli po prostu logo tego modelu. Na tę chwilę nie wiemy jednak, czy Ford Mustang Mach-E do driftu ma być profesjonalnym autem, które będzie startowało w zawodach Formula Drift, czy bardziej czymś w stylu pokazowej fury Forda i warsztatu RTR.

Jeśli samochód ma rywalizować w Formula Drift (której kalendarz na ten sezon znajdziesz tutaj), w której Vaughn Gittin Jr. jeździł wcześniej tradycyjnym Mustangiem z V-ósemką, to jestem dość sceptyczny. Wyższe nadwozie SUV-a akurat nie jest problemem – ciężkie baterie upakowane w podłodze wyraźnie obniżają środek ciężkości i ten być może znajduje się nawet niżej, niż w klasycznych furach do driftu. Sceptycyzm budzi we mnie sam napęd. Jedna kwestia, to ładowanie w trakcie zawodów. Tutaj są jednak pewne rozwiązania – wymiana pakietów baterii albo dwa identyczne auta na zmianę.

Chcesz driftować – potrzebujesz skrzyni

Istotniejsza jest jednak charakterystyka jego pracy. Napęd elektryczny jest po prostu zbyt responsywny. To prawda, że konstruktorzy tradycyjnych aut do driftu robią wszystko, by ich silniki dysponowały wysoką mocą i momentem obrotowym od najniższych obrotów – stąd instalacje podtlenku azotu, podtrzymanie i inne tego typu wynalazki. Niemniej one zawsze działają z pewnym opóźnieniem, które wcale nie jest takie niekorzystne. W typowym elektryku – a tym bardziej w mocnym elektryku – reakcja na naciśnięcie pedału przyspieszenia jest tak gwałtowana, że dużo trudnej jest sterować autem przy pomocy pracy gazem. A to w driftcie bardzo istotne. Oczywiście jest na to lekarstwo, bo tempo reakcji silnika elektrycznego można regulować przy pomocy elektroniki lub przełożeń.

I tutaj dochodzimy do innej ważnej kwestii. Typowe auto elektryczne w zasadzie nie potrzebuje i nie ma skrzyni biegów. Motor elektryczny ma dużo szerszy zakres efektywnej pracy, dysponuje wysokim momentem obrotowym od najniższych obrotów i może wkręcić się dużo wyżej, niż jednostka spalinowa. Problem w tym, że i w takim silniku moment nie jest stały w całym zakresie obrotów. A jedno przełożenie sprawia, że dostępny moment obrotowy i szybkość obracania się kół zależą bezpośrednio od prędkości, z jaką jedzie auto. To istotne ograniczenie. Zwłaszcza wtedy, gdy trzeba przejechać trasę, w którą wchodzisz z prędkością 180 km/h, a na koniec masz rondo, które możesz przejechać co najwyżej z 30 km/h na liczniku. Brak skrzyni zmniejsza kontrolę nad autem, a to sprawia, że łatwiej o błąd w trakcie przejazdu.

W elektrycznym aucie do driftu bez przekładni nie skorzystasz też z driftingowego tempomatu, czyli odcinki. Choć to system zapobiegający uszkodzeniu silnika, dla wielu kierowców jest pewnym ułatwieniem, bowiem utrzymuje obroty (a więc i moment) na stałym poziomie. Przydaje się zwłaszcza w trasach z długimi łukami.


Więcej 21 lipca

W ubiegłym roku w Formula Drift startowało elektryczne Camaro i w porównaniu z typowymi konstrukcjami auto radziło sobie raczej średnio. Powyżej możecie zobaczyć je w prawdziwym pojedynku i to notabene z Mustangiem. Ale chcę być dobrze zrozumiany – nie jestem mądrzejszy od twórców Mustanga Mach-E do (prawdopodobnie) driftu. Jestem po prostu ciekaw, jak poradzili sobie z utrudnieniami, które stwarza napęd elektryczny w driftowozie. Więcej mamy dowiedzieć się 21 lipca.

Ford Mustang i Ford Mustang Mach-E

A jeśli nie wiesz, czym w ogóle jest ten Mustang Mach-E, to śpieszę z wyjaśnieniami. To skrzyżowanie SUV-a i coupé o mocy sięgającej 465 KM i momencie obrotowym dochodzącym do 830 Nm, oczywiście w najmocniejszym wariancie.

Okej, to BYŁ całkiem długi tekst…

Zdjęcia w nagłówku: Ford/RTR Vehicles

 

Autor: Kacper Nowogrodzki

Comments: no replies

Join in: leave your comment