Współpraca



Toyota GT86 fot AUTSIDERToyota GT86 fot AUTSIDER

Współpraca

To jak, dogadamy się?

Zawsze mam ostatnie słowo. Potrafię pisać, krótkie lekkie teksty do czytania w salonie i toalecie, a także oficjalne informacje, poważne jak mina Janne Ahonena. Moje materiały trafiły pod strzechy, do gustownych salonów i zatłoczonych poczekalni. A to za sprawą takich tytułów jak: Rally and Race, Auto Moto Serwis, Menadżer Floty czy ToJaToTy.

Nie napiszę, że urodziłem się z aparatem w ręce. Bynajmniej, moją pierwszą zabawką nie była wcale camera obscura. Nie zostałem również odnaleziony przez wielkiego mistrza fotografii w wiklinowym koszu pośród szuwarów. Pasję do fotografii odkryłem przez przypadek. Po prostu potrzebowałem zdjęć do pisanych przez mnie materiałów. Jednak bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że aparat dobrze leży mi w dłoniach, a robione przeze mnie zdjęcia mają to coś. Fotografia otworzyła przede mną również wiele drzwi – przede wszystkim do nowych znajomości w motoryzacyjnym świecie, ale także do tajnego przejścia pod stadionem Wisły Płock.

Dzisiaj mogę z całą pewnością powiedzieć, że fotografia motoryzacyjna jest moją pasją. Samochody Robię zdjęcia Bardzo dobrze czuję się w reportażu, o czym przekonałem się dzięki uczestnictwu w zawodach driftingowych, zamkniętych imprezach na torach i rajdach samochodowych. A w każdym zdjęciu staram się przemycić trochę artyzmu.

Z moich zdjęć korzystali przede wszystkim: Toyota Motor Poland, Paweł Trela, Complex Motorsport, Toyota Team Classic, Trax Racing, Rally and Race, Menadżer Floty, Adam Rubik Zalewski i Automobilklub Wielkopolski.

A także nie bieżąco śledzę, co tam piszczy w motoryzacji. Moi rodzice popełnili jeden poważny błąd wychowawczy. Szczerze mówiąc to nie wiem, jak mogło do tego dojść. Przez całe moje dzieciństwo bacznym okiem (a w zasadzie czterema) czuwali nad moim bezpieczeństwem i dobrym wychowaniem. Nie grałem w krwawe gry, nie używałem słów na „K” (to było wyjątkowo uciążliwe, zwłaszcza dlatego, że mam na imię Kacper), a na rowerze zawsze jeździłem w kasku (no dobra, zdarzyło się raz bez, ale na szczęście ubity tłuczeń słynie z niezrównanych właściwości energochłonnych). Jednak pewnego dnia coś nie wyszło. Spuścili mnie z oka.